© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   03.09.2015

Zagadka portretów Jana Heweliusza

I

Czterechsetna rocznica urodzin Jana Heweliusza (28 stycznia 1611 r.), najsławniejszego ­– po Koperniku – astronoma działającego na obszarze Rzeczypospolitej, spowodowała wzrost zainteresowania jego działalnością. Dotyczy to także portretów uczonego, które powstawały za jego życia, na jego zamówienie i koszt. Można przyjąć, że w tym okresie i na takich zasadach powstało co najmniej 12 portretów wykonanych w technikach graficznych, w rysunku, rzeźbie i technice olejnej.

Jan Heweliusz, z zawodu piwowar, z zamiłowania astronom, z ambicji politycznych rajca Starego Miasta Gdańska, uzdolniony artystycznie w dziedzinie rytownictwa, zadbał o uwiecznienie w portrecie i przekazanie współczesnym i potomnym wizerunków swej postaci w zmieniających się okresach życia. Typologicznie portrety astronoma podzielić można na trzy grupy: portret autorski, reprezentacyjny i kameralny o charakterze rodzinnym. Największą zagadkę do dziś stanowią portrety reprezentacyjne wykonane w technice olejnej, które łączone są z malarzami: Danielem Schultzem i Andreasem Stechem. Szczegółowe badania źródeł drukowanych z okresu XVIII – XX wieku, w połączeniu z oglądem i dokładną analizą portretu astronoma z Oxfordu sprowadzonego do Gdańska w 2011 r., złożyły się na sumę wniosków prezentowanych poniżej.    

Wyniki analizy ujęte zostały w trzech blokach tematycznych. Pierwszy dotyczy historii poszczególnych płócien, drugi analizy porównawczej zachowanych dwóch portretów – zarówno od strony kompozycyjnej jak i stylistycznej, trzeci zaś przesłania ideowego portretów.

Johann Bernoulli, w relacji z pobytu w Gdańsku, w lipcu 1777 roku napisał jako pierwszy o pięknym portrecie Heweliusza malowanym przez Schultza, który oglądał w Bibliotece Rady. Zapewne informację tę Bernoulli otrzymał od spadkobierców, których wizytował w jednym z domów Heweliusza. Z kolei Carl Benjamin Lengnich w 1780 r. dokonał najpełniejszego i zapewne wyczerpującego spisu istniejących wówczas portretów astronoma. Prawdopodobnie i on czerpał informacje od potomków Heweliusza. C. B. Lengnich wymienia dwa duże oryginały autorstwa Schultza, jeden znajdujący się w Bibliotece, drugi zaś u burmistrza Johanna Bentzmanna. Oba oryginały Schultza miały pochodzić od Carla (Johanna) Adolfa Ferbera (1663-1737), patrycjusza i rajcy miejskiego, męża Flory Konstancji, najmłodszej córki Heweliusza. Tymczasem jeden z nich znalazł się w ówczesnej Bibliotece Rady Miasta już w 1681 roku, przekazany tam przez burmistrza Gdańska, Gabriela Krumhausena. Prawdą jest, że w 1732 roku obraz został gruntownie odnowiony i zyskał nową ramę, wykonaną na koszt Ferbera. Kilkadziesiąt lat później potomkowie Ferbera, udzielając informacji wymienionemu Lengnichowi, zapewne pomylili fakt przekazania portretu do Biblioteki po wykonanej konserwacji z jego donacją. Dopiero w 1973 roku Paweł Groth odkrył tę nieścisłość.     

Drugi oryginał z posiadania tegoż Ferbera przeszedł na własność burmistrza Johanna Bentzmanna w II połowie XVIII w. za sprawą poślubienia przez niego wnuczki Ferbera – a prawnuczki Heweliusza, Kathariny Renaty von Schröder. Lengnich wspomina także o bardzo dobrej kopii, będącej wówczas w posiadaniu Johanna Carla Emanuela Broena mł., który ożenił się z Florentiną Louizą Davisson, kolejną prawnuczką astronoma. Owa kopia znalazła się w 1886 r. na aukcji zbiorów sztuki H. A. Kupferschmidta, opisana jako obraz niesygnowany. Odtąd ślad po niej zaginął.

Kolejny, ważny przekaz pochodzi z 1820 r. od Johanna Heinricha Westphala, który wymienia dwa takie (te) same duże portrety, malowane przez Schultza, na których astronom przedstawiony został jako siedzący we wnętrzu, z ręką opartą na stojącym obok globusie nieba. Jeden z nich znajdował się w Bibliotece Miejskiej, a drugi w Gimnazjum Miejskim. Z tej ważnej informacji wynika, że drugi oryginał malowany przez Schultza, ze zbiorów burmistrza Johanna Bentzmanna (zm. w 1818 r.), zapewne jako dar, znalazł się w siedzibie Gimnazjum. Potwierdzeniem tego faktu jest widoczny na rysunku Michaela Carla Gregoroviusa duży portret Heweliusza wiszący w sieni kamienicy zw. Lwim Zamkiem przy ul. Długiej 35, który wraz ze szkołą, pozbawioną wówczas stałej siedziby, wędrował przez zajmowane przez Gimnazjum lokale przy ulicy Długiej. Ten gimnazjalny oryginał, wymieniony jako dzieło Daniela Schultza, znalazł się w katalogu wystawy zorganizowanej w 1822 roku w Gdańsku przez Adama Breysiga. Jest to ostatnia, bezpośrednia informacja potwierdzająca istnienie drugiego oryginału Schultza. Reasumując, w końcu XVIII i w I połowie XIX wieku w Gdańsku znajdowały się dwa duże oryginały obrazu pędzla Daniela Schultza i jego jedna bardzo dobra kopia.

Kolejna, również bardzo dobra kopia, jak się ostatnio okazało – sygnowana nazwiskiem Andreasa Stecha, wysłana została z Gdańska do Londynu w grudniu 1677 roku. Istniejące, drukowane inwentarze oksfordzkie wymieniają niekiedy Andreasa Stecha jako autora tego portretu, nie wspominając o sygnaturze, nawet w katalogu wydanym w 2004 roku. Portret znajdujący się w Oksfordzie został wysłany przez astronoma do Londynu wraz z jego pracami do Royal Society of London for Improving Natural Knowledge pod koniec 1677 r. Heweliusz był członkiem tego towarzystwa od 1664 roku. Listowną odpowiedź o włączeniu darów do zbiorów Biblioteki Uniwersytetu Oksfordzkiego, datowaną dopiero na 20 sierpnia 1679 roku, otrzymał Heweliusz od jego vice-kanclerza Tymoteusa Haltona. Stało się tak wskutek śmierci długoletniego sekretarza Towarzystwa – przyjaznego Heweliuszowi Henry'ego Oldenburga, która to miała miejsce we wrześniu 1677. Po jego śmierci korespondencja uległa wyraźnemu zaniedbaniu. Obraz przeznaczony dla Towarzystwa był gotowy 2 października 1677 roku. Zorganizowaniem frachtu do Londynu – portretu i książek, zajął się Robert South, kapelan Laurenca Hyde’a, hrabiego of Rochester, który w latach 1676–1677 przebywał w Polsce z misją od króla Karola II do króla Jana III Sobieskiego.

Jeszcze z informacji Lengnicha wiemy o istnieniu dwóch mniejszych płócien z portretem astronoma, o skromniejszej kompozycji, bez bogatego tła za plecami astronoma, lecz o podobnym ujęciu głowy. O ich autorze brak informacji, a jedynie Lengnich sugeruje, że autorem tych wersji portretu mógłby być Schultz. Jeden z owych portretów znalazł się w posiadaniu Carla Ernesta Broena, męża prawnuczki Heweliusza, drugie zaś płótno, będące u pani Leonardi (praprawnuczki astronoma), było zapewne jego kopią. Egzemplarz określony przez Lengnicha jako oryginał, w 1820 roku znalazł się w zbiorach Towarzystwa Przyrodniczego w Gdańsku. Miał tam znajdować się według Mathiasa Bersohna, już od 1784 roku. Widziany był tam jeszcze w 1915 r. Jednak żaden z tych dwóch mniejszych portretów nie zachował się po roku 1945 r. Ten, który został określony jako oryginał, znany nam jest jedynie z dawnej reprodukcji fotografii. Analizując reprodukcję obrazu można zauważyć wtórność ujęcia w stosunku do oryginału Schultza, uproszczenie kompozycji i zmiany w ujęciu postaci oraz nieporadność w oddaniu szczegółów. Nie ma wątpliwości, że powstał on bez udziału Schultza. Jego kopia być może tożsama była z egzemplarzem będącym w posiadania Edwarda Racławieckiego, o którym wspomniał Hippolit Skimborowicz w 1860 roku.

II

Z dwóch zdarzeń, które zaciążyły na dalszym życiu astronoma, pierwsze dotyczyło krytyki angielskich uczonych Johna Flamsteeda i Roberta Hooke’a używanych przez Heweliusza przyrządów z przeziernicami pozbawionymi optyki. Drugie wiązało się z pożarem, który wybuchł 26 września wieczorem 1679 roku i dotknął dom i pracownię astronoma. Heweliusz przyjął pożar jako wolę Boga, której się poddał. Natomiast nigdy nie pogodził się z zarzutami dotyczącymi niedokładności prowadzonych przez niego obserwacji. Reprezentacyjne olejne portrety powstały w okresie nasilonej krytyki metod obserwacyjnych astronoma, po wydaniu w 1673 roku Machina Coelestis pars prior. Powstanie portretów poprzedziło wizytę Halley’a angielskiego astronoma w Gdańsku w 1679 roku, który miał na żądanie Heweliusza, sprawdzić dokładność jego pomiarów.

Przedmiotem naszej analizy są dwa zachowane do dzisiaj portrety astronoma, przypomnijmy, jeden znajdujący się w Bibliotece Gdańskiej PAN, drugi w Bodleian Library w Oxfordzie, obecnie w depozycie Museum of the History of Science w Oxfordzie. Dotąd jedynie Teresa Grzybkowska szczegółowo porównała oba zachowane płótna – gdańskie i oxfordzkie. Tej badaczce zawdzięczamy także identyfikację rękopisu i kart księżyca z drukowanymi tekstami astronoma. Teresa Grzybkowska jak i Karolina Targosz upatrują źródeł inspiracji dla portretu Heweliusza w malarstwie holenderskim. Te, skądinąd ogólne spostrzeżenia, nie wykluczają innych interpretacji, których sens astronom wraz z malarzem ukryli pod maską codzienności, tak doskonale realizowanej w portrecie holenderskim. Odnotujmy więc niezwykłą iluzoryczność portretu gdańskiego, w jego najdrobniejszych detalach, niemal rzeźbiarską trójwymiarowość, a więc realność nierzeczywistą, iluzyjną, osiągniętą techniką malarzy holenderskich. Sugestywność wzroku i wyrazista fizjonomia Heweliusza sugerują wrażenie bezpośredniego kontaktu widza z astronomem, tak jakby nie istniały dwuwymiarowe ograniczenia obrazu. czego dotąd nie zauważono. Czemu miała służyć owa wyjątkowa, nawet jak na owe czasy – iluzyjność przedstawienia, która w Stechowskiej kopii znacznie przybladła. Odpowiedzi należy szukać w koncepcji iluzji jako sposobu na przekonanie widza (persvasio), jako nadrzędnej zasady, której podporządkowana została tak treść portretu jak i jego forma.

Jak wynika z historycznych przekazów, Daniel Schultz wykonał dwa duże oryginały. Sygnatura Andreasa Stecha znajdująca się na egzemplarzu oxfordzkim wskazuje, że to zapewne ten malarz wykonał również „bardzo dobrą” kopię drugiego płótna Schultza. Analiza obu zachowanych portretów: jednego oryginału i jednej kopii upoważnia do postawienia tezy, że zachowana kopia wykonana została z drugiego, zaginionego oryginału Schultza. O tym, że zachowany oryginał z Biblioteki jest dziełem Schultza świadczą także wyniki szerokich badań technologicznych, jakim Józef Flik poddał portret znajdujący się w Bibliotece. Dzięki tym badaniom, potwierdziły się ustne relacje spadkobierców astronoma. Porównując oba portrety w 2011 r., w bezpośrednim oglądzie, w bliskiej odległości, zauważyć można było zadziwiającą dokładność w odwzorowywaniu niektórych detali na płótnie oxfordzkim, przy jednoczesnych, znaczących różnicach w oddaniu innych. To potwierdza tezę, że egzemplarz oxfordzki wykonany została z drugiego, zaginionego oryginału Schultza.  Przy różnicach warsztatowych, istniejących pomiędzy obu malarzami, zauważa się daleko idącą staranność Stecha w oddaniu i odwzorowaniu oryginału. Trudno zatem przypuszczać, aby Stech z własnej inicjatywy dokonał daleko idących odstępstw na kopiowanym płótnie w kształcie i ustawieniu „antycznego popiersia” czy w przedstawieniu innej fazy księżyca na karcie wysuwającej się spod manuskryptu. Inne różnice pomiędzy obu obrazami nie mają wpływu na wymowę dzieła i mogą wynikać między innymi ze swobodnego prowadzenia pędzla przez Schultza w trakcie wykonywania drugiego egzemplarza. Józef Flik zinwentaryzował wszystkie różnice pomiędzy obu portretami w formie wydruku komputerowego. Zapewne astronom upatrywał w obrazach możliwości społecznego oddziaływania i propagowania swego punktu widzenia. Akcja ta prowadzona była z rozmachem, na co wskazuje wykonanie przez Andreasa Stecha kopii z obu płócien Schultzowskich.

III

Istotnymi rekwizytami – nośnikami idei samych w sobie oraz wewnętrznych relacji pomiędzy nimi – na obu portretach, są: globus nieba i wskazujący gest ręki astronoma na gwiazdozbiór Bootesa, rękopis rozłożony na stole z zapisem obserwacji Merkurego i wysuwająca się spod niego karta z rysunkiem księżyca (odmienne na obu portretach), starożytne popiersie stojące na półce z książkami (odmienne na obu portretach) oraz figurka wspiętego konia, stojąca obok popiersia.

Z dotychczasowych badań relacji naukowych pomiędzy ukazanymi rekwizytami wynika, że przedstawione wycinki z realnych obserwacji, nie odzwierciedlają jednorodnego oglądu na nieboskłonie ani w dnu 23 lutego 1677 r. ani w innym czasie prowadzonych przez Heweliusza obserwacji. Nie pokazują one wprost widomych dowodów jego sukcesów, gdyż obserwacje zapisane w rękopisie, ukazały się drukiem w dwa lata po powstaniu portretów. Zatem należało sięgnąć do kompendiów symboli i emblematów, zważywszy, że astronom miał je w bibliotece. Należało również wziąć pod uwagę jego umiejętności układania kalendarzy i znajomość dawnej chronologii.

Po przeanalizowaniu literackich źródeł oraz elementów ikonografii jego dzieł, różnorakich symbolicznych znaczeń astronomicznych, starożytnych poematów astronomicznych, proponuję następujące odczytanie przesłania zawartego w obu portretach Heweliusza:

Oto wskazane palcem astronoma późne wzejście Bootesa (Wolarza), pokazującego się na globusie od wschodu nieboskłonu, które zyskało potwierdzenie w dacie 23 lutego na karcie rękopisu, przynosi okres burz i niepokojów. Dla Heweliusza, po wielu owocnych latach w dziedzinie naukowej i uznaniu wśród uczonych, nadszedł okres burzliwych dyskusji i sporów, czas niesprzyjający spokojnej pracy obserwatora. Tę odmienność losu (Fortuny), charakteryzują zmienne fazy księżyca i odpowiadające im odmienne w wyrazie antyczne popiersia. Jednak, jeśli się pozostanie nieugiętym na naciski zewnętrzne, jak Terminus, wiernym na służbie (Panu) jak Bucefał i wytrwałym w dążeniu do celu, to nic nie jest w stanie zniszczyć osiągnięć i sławy. Jak sądzi Heweliusz, zwycięży prawda naukowa i rzetelność. Symbolem tych jest Merkury, położony w pobliżu Słońca–jasności. Podobnie przetrwa cnota Virtus Scientia, która jest nieśmiertelna. Tę cnotę uosabia Wielka Niedźwiedzica, ukazana na globusie na pierwszym planie w wyrazistym okonturowaniu, która nigdy „nie tonie” tzn. nie zanurza się w morzu, nie ginie za horyzontem, nawet w sytuacji gdy przeminie ziemska cielesność uczonego. Pozostaną księgi (licznie wypełniające płótno), dowód nieustannego postępu wiedzy w służbie poznawania Stwórcy i jego dzieła. Związek z Terminusem (23 lutego w kalendarzu rzymskim Terminalia) nasuwa jeszcze jedno skojarzenie – współczesną aktualizację: Heweliusz-Terminus, który nie ugiął się przed sławą uczonych angielskich, mając przeświadczenie o staranności swoich obserwacji, dążył do wyjaśnienia zarzutów, do prawdy, nie bojąc się konfrontacji wyników obserwacji.

Wydaje się zatem, że Heweliusz na swych reprezentacyjnych portretach zaprojektował co najmniej trzy równoległe narracje. Jedna, związana jest z czystą nauką astronomiczną i z jego osiągnięciami na tym polu, ukazanymi za pomocą obserwacji Księżyca i Merkurego, podkreślająca jego postawę heliocentrysty. Drugi wątek, o charakterze retorycznym, o moralizującym neostoickim wydźwięku, kładący nacisk na moralny aspekt działalności uczonego i podkreślający wagę prawdy w badaniach i życzliwości we wzajemnych stosunkach. Trzeci wątek dotyczy ideowego przesłania nauki (w szczególny sposób astronomii), głoszonego nie tylko przez Heweliusza, że celem podstawowym jest poznanie i głoszenie wielkości i chwały Stwórcy. Niewątpliwie portrety zawierały ogromną dawkę retoryki i umoralniającego pouczenia i miały stanowić formę dyskusji w prowadzonym sporze.

Logo POIiŚ

Literatura:

T. Grzybkowska, Andrzeja Stecha portrety Heweliusza, [w:]„Biuletyn Historii Sztuki”, XXXVI, 1974, nr 3, s. 237-252;

eadem, Andreasa Stecha i Daniela Schultza portrety Jana Heweliusza, [w:] Artyści i patrycjusze Gdańska, Warszawa 1996, s. 75-85;

K. Targosz, Jan Heweliusz, uczony-artysta, wyd. 2 popr. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1986;

eadem, Symbioza nauki i sztuki w dziele Heweliusza, [w:] Jan Heweliusz, red. Maria Pelczar Jarosław Włodarczyk, Radom 2011, s. 97-165;

J. Flik, Portrety Jana Heweliusza z Gdanska i Oxfordu – studium warsztatu malarskiego, [w:] Ochrona Zabytków, 1995, nr 2, s. 169-180;

K. Jackowska, Portrety Jana Heweliusza, [w:] Jan Heweliusz i kultura heweliuszowska. Utilitas et delectatio, red. Maria Mendel, Józef Włodarski, Gdańsk 2013, s. 63-90.