© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Ad Villam Novam   Ad Villam Novam   |   29.12.2017

Ziarna goryczy sukcesu żurawińskiego

17 października 1676 r. w obozie pod Żurawnem podpisany został traktat rozejmowy pomiędzy Rzecząpospolitą a Turcją. Kończył on nie tylko kampanię 1676 r., jak również czteroletnią wojnę z Portą Otomańską, rozpoczętą wielką klęską w 1672 r.

Sam fakt zakończenia walk należało uznać za sukces. Wyniszczona wieloletnimi wojnami Rzeczpospolita z trudem dźwigała ich ciężar. Z tego względu niedługo po zawarciu pokoju sejm zmniejszył liczebność armii koronnej do 12 tys. stawek żołdu. Szlachta na ogół pozytywnie odniosła się do pokoju, zwłaszcza ci, którzy mieszkali daleko od Ukrainy oraz Podola i mieli nadzieję na to, że wraz z końcem kosztownej wojny sejm przestanie uchwalać kolejne podatki. Zrozumiałe, że zupełnie inna opinia panowała wśród szlachty ukraińskiej i podolskiej, która utraciwszy swoje posiadłości, nie ustawała w krytyce władcy. Do oceny tej przyłączyli się wszyscy adwersarze Jana III. Wielu z nich było związanych z obcymi dworami, którym nie było na rękę wygaszenie wojny Rzeczypospolitej z imperium osmańskim. W Wiedniu obawiano się, że Turcja skieruje teraz swoje siły w stronę krajów habsburskich. W Berlinie z niepokojem odbierano wszelkie sygnały o zainteresowaniu Jana III sprawami pruskimi i nadbałtyckimi. Do chóru potępiających zawarcie rozejmu dołączyło także papiestwo. Innocenty XI skierował pełen oburzenia list do króla polskiego, wskazując na klęski, jakie z powodu jego decyzji mogą spaść na całe chrześcijaństwo. Jedynie dyplomacja francuska i zwolennicy Francji nad Wisłą wychwalali decyzję z Żurawna. Nic dziwnego, Jan III w planach Ludwika XIV miał odegrać istotną rolę na zupełnie innym teatrze.

Cała ta krytyka spadła na Sobieskiego już niedługo po opuszczeniu szańców Żurawna. Jeszcze w nich pozostając, miał już wystarczająco wiele powodów do zmartwień. Po pierwsze, wydaje się, że Sobieski spodziewał się wytargować znacznie więcej u Turków. Układ nie przynosił Rzeczypospolitej tak wielu korzyści, na ile liczył król parę dni przed jego zawarciem. Jeszcze dzień wcześniej, po przeprowadzonych z dostojnikami tureckimi rozmowach, uniesiony Sobieski pisał do Marii Kazimiery, że Turcy godzą się zwrócić większość Ukrainy i zapewniają, że polski poseł ma szansę w Stambule uzyskać także zwrot Podola, Tatarzy mieli oddać cały wzięty w tej wojnie jasyr, zaprzestać rajdów w polskie granice. Ponadto: Wojska tureckie i tatarskie na każdą usługę Rzeczypospolitej mają iść, gdzie tylko będzie potrzeba i na każdego nieprzyjaciela. Zaraz w następnym zdaniu Celadon informował swoją Astreę o rzeczy najciekawszej: I teraz zaraz stąd napierali się iść za Dniepr, aby tam wojsko zimowało i ich, i nasze, ale się na to bez pozwolenia Rzeczypospolitej rezolwować nie mogło. Pisząc te słowa, król nawiązywał do wysuwanych w poprzednich dniach bardzo wyraźnych tureckich aluzji o antyrosyjskim sojuszu oraz tych składanych przez chana, aby razem iść za Dniepr przeciwko Rosji. Przedstawiciele Jana III odmówili, tłumacząc, że muszą dotrzymać zawartych z Moskwą umów dotyczących czasu rozejmu. Zaznaczyli przy tym, że jego koniec nie jest już daleki.

Ostatecznie tekst traktatu podyktowali Turcy. Stronie polskiej pozwolili jedynie na zatrzymanie na Ukrainie fortecy w Białej Cerkwi i w Pawołoczy, zażądali ustąpienia ze wszystkich pozostałych ziem ukraińskich, w tym z zajętych wcześniej przez Polaków zamków w Międzybożu i Barze. Nie było też już mowy o jakichkolwiek posiłkach przeciwko nieprzyjaciołom Polski.

O wiele poważniejszym zmartwieniem króla była reakcja Rosji. Zawarte wcześniej porozumienia pomiędzy oboma państwami nakładały na każde z nich zobowiązanie, że bez wiedzy drugiego nie wejdą w żadne układy dotyczące rozejmu czy pokoju ani z sułtanem tureckim, ani z chanem tatarskim. To, co się stało w obozie pod Żurawnem 17 października, można było bez trudu interpretować jako ewidentne ich złamanie. Jan III spodziewał się, że Moskwa tak oceni sprawę. Chcąc uprzedzić carską reakcję, jeszcze 21 października z obozu żurawińskiego wysłał list do cara Fiodora. Odpowiadał w nim na lipcowe pismo cara, które ten przesłał królowi przez powracającego do Polski posła Kazimierza Czychrowskiego. Car z jednej strony, przypominał w nim o zobowiązaniu do niezawierania bez wiedzy drugiego monarchy żadnych traktatów z sułtanem i chanem, z drugiej strony, nie dał jednak żadnej odpowiedzi w sprawie udzielenia Polakom pomocy w nadchodzącym starciu z potęgą turecką, do czego również zawarte traktaty zobowiązywały obie strony.

Odpowiadając, Jan III wyraźnie podkreślił, że tej pomocy Polacy się nie doczekali. Zamiast tego zajęci walką ze wspólnym wrogiem, musieli obserwować, jak wojska carskie zajmują ziemie ukraińskie po prawej stronie Dniepru. Król gorzko wypominał carowi: Panu Bogu wiadomo, z jaką cierpliwością i szkodą państw naszych, zgubą ludzi chrześcijańskich, osobliwie religiej ruskiej i ruina zamków przez pięć lat niemal, jako nas turecka potęga i tatarska wojowała, a złączenia sił Was, Wielkiego Hosudara Brata Baszego, Waszego Carskiego Wieliczestwa, nie doczekawszy się, często przez listy, jako i przez posłanników umyślnych, nawet kommissyją andruszowską przypominając, żądania nasze ponawialiśmy, ufając, że przysięgi wykonane skutek swój kiedykolwiek wziąć miały.

Niedługo po wysłaniu tego listu dotarły do króla pierwsze pomruki moskiewskiego oburzenia na zawarcie rozejmu. Jako pierwszy ostro zaprotestował w Warszawie rezydent carski Wasilij Tjapkin. Niedługo po nim odezwał się car Fiodor, który odpowiadając na list Jana III z 21 października oskarżył stronę polską o złamanie umów i samodzielne przystąpienie do rozmów z Turkami i Tatarami.

Tymczasem w Moskwie, jak donosił polski rezydent Paweł Świderski, jako w kotle zawrzało, gdy się dowiedzieli, że u nas traktaty stanęły z Turkami. Oburzano się na Polaków i obawiano się jednocześnie tajnego układu polsko-tureckiego skierowanego przeciwko Rosji. Na dworze carskim jednak do końca nie wiedziano, co począć w zaistniałej sytuacji. Według niektórych obserwatorów pod koniec 1676 r. relacje polsko-rosyjskie były tak napięte, że groziły wybuchem wojny. Nie ustawała jednak wymiana korespondencji pomiędzy oboma dworami. 15 grudnia 1676 r. w liście pisanym ze Lwowa Jan III odpowiedział na zarzuty cara Fiodora. Zarzekał się, że w niczym strona polska nie uchybiła swoim zobowiązaniom. W traktaty z Turkami weszła po okresie długich walk z nimi, gdy pomimo licznych próśb, nie doczekała się żadnej pomocy ze strony carskiej. Co znamienne, w liście tym król poruszył wątek tureckich propozycji, aby razem uderzyć na Rosję: Po skończonej campany y rozprawie w Roku teraźniejszym 1676 (o czym rozumiemy wiadomo już jest Waszemu Carskiemu Wieliczestwu) z tak potężnemi Woyskami Tureckiemi y Tatarskiemi, gdzieśmy bez namnieiszych Posiłkow od Panow Chrzesciańskich ani od Was Brata Naszego Wielkiego Hosudara Waszego Carskiego wieliczestwa, podług zawartych Pakt y deklaraty przez Urodzonego Czychrowskiego Posłannika Naszego daney, przez niedziel cztery niemal, w ustawicznych z Nieprzyjacielem utarczkach zostawaliśmy, gdy Nam przez pokój przyszło tę wojnę skończyć, gdzieśmy nic przeciwnego przyjaźni Naszey z Wami Wielkim Hdrem Waszym Carskim Wieliczestwem przyjąć nie chcieli (acz nieprzyjaciel tego potrzebował). Nieco dalej król pisał, że propozycja turecka była kusząca, gdyż dochodziły go i jego doradców wieści o agresywnych i zaborczych działaniach wojsk rosyjskich i poddanego carowi lewobrzeżnego kozackiego hetmana Iwana Samojłowicza. Zaznaczał, że pomimo tego Polacy nie dali się uwieść propozycjom Turków i Tatarów, dotrzymując tym samym swoich zobowiązań wobec Rosji.

Jeśli Jan III, opuszczając wały obozu w Żurawnie, myślał, że po zakończonych trudach wojennych dane mu będzie odpocząć, to szybko przekonał się, jak bardzo się mylił. Gdy tylko umilkły armaty, rozległ się krzyk opozycji skutecznie podsycany przez zagraniczne dwory, głównie wiedeński, a także berliński oraz coraz silniej ingerujący w sprawy polskie moskiewski. Zmagać się z nimi królowi przyszło do końca panowania.

Źródła:
Gramota Jana III do Fiodora III Aleksiejewicza, Lwów, 15 grudnia 1676. Papier, pięknie zdobiony na marginesach, pieczęć woskowa przez papier. RGADA, F. 79/2, d. 179.

Jan Sobieski, Listy do Marysieńki, oprac. Leszek Kukulski, Warszawa 1962, s. 476.

Literatura:
Dariusz Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim. Ejalet Kamieniecki 1672–1699, Warszawa 1994, s. 82–85.
Zbigniew Wójcik, Rzeczpospolita wobec Turcji i Rosji 1674–1679, Warszawa 1976, s. 55, 72–75, 79–85.


Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Logo MKiDN