© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

Źródło Witolda

Dawna Rzeczpospolita i jej ziemie często rozbudzają naszą wyobraźnię i niekiedy sprawiają wrażenie tajemniczych i magicznych. Na jej mapie są miejsca niezwykłe z wielu względów – bohatersko bronione twierdze, ogrody stworzone zgodnie z niezwykłymi i przemyślanymi koncepcjami, czy też otoczone aurą świętości klasztory. Nie wszystkie takie miejsca udaje się jednak odnaleźć dziś na prawdziwej mapie, a część z nich widnieje wyłącznie na mapie, którą narysowała literatura. Choć zostały one opisane słowami pisarzy czy poetów, nie potrafimy powiedzieć, czy istniały naprawdę. Z pewnością zalicza się do nich Źródło Witolda.

To tajemnicze miejsce pojawia się na kartach kilku poematów z końca XVI wieku i według ich autorów znajdowało się na najdalszych rubieżach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pisze o nim między innymi Jan Kochanowski, który przywołuje Źródło Witolda w swoim epickim poemacie pochwalnym – Jeździe do Moskwy. Według niego wybijało ono niedaleko zamku w Toropcu, a w pobliżu płynęła rzeka Dźwina. Źródło miało wypływać w gaju sosnowym, w którym niegdyś wielki książę litewski Witold zbudował cerkiew. To na pamiątkę tego wydarzenia strumień nazwany został „Witułowym Kluczem”. W miejscu tym zatrzymał się hetman Krzysztof Radziwiłł „Piorun”, którego przygody wojenne opisywał w swoim utworze Mistrz z Czarnolasu.

Fakt ten potwierdzają także dwaj inni piewcy chwały tego wodza z okresu wojen króla Stefana Batorego o Inflanty. Franciszek Gradowski, piszący po łacinie poeta na służbie Radziwiłłów, wspomina, że świątynia zbudowana przez Witolda była obszerna, a wody wybijającego nieopodal źródła bardzo zimne. Miejsce także roztaczało wokół siebie aurę niezwykłości i świętości, która skłoniła odwiedzającego je litewskiego hetmana do złożenia ofiary, którą według poety było kadzidło. „Witułowy Klucz” oraz znajdująca się nieopodal niego cerkiew już pod koniec wieku XVI miały opinię legendarnych i fakt, że związana jest z nimi postać księcia Witolda budził niekiedy wątpliwości. W ten sposób na przykład miejsce to opisuje Andrzej Rymsza, poeta ruskiego pochodzenia, który podobnie jak Gradowski wstąpił na służbę do Radziwiłłów. Podaje on dodatkowo, o czym dwaj pozostali autorzy nie wspomnieli, że źródło to pierwotnie wskazywało na granicę pomiędzy Wielkim Księstwem Litewskim a Wielkim Księstwem Moskiewskim. Po utracie tego terytorium przez Litwę świątynia została zachowana i przekształcona w cerkiew moskiewską. Rymsza uważa jednak za mało prawdopodobne, by Witold wybudował w tym miejscu własną cerkiew, gdyż w czasie walk, jakie toczył w owym czasie, był poganinem. Podania o tym miejscu zatem już dla staropolskich autorów miały charakter legend, które poddane krytycznemu osądowi wydawały się nieprawdopodobne. Dla nas „Witułowy klucz” jest natomiast rzeczywistością jeszcze bardziej odległą, gdyż nie sposób odnaleźć go dziś w żadnym z sosnowych gajów rosnących nad Dźwiną. Jedyna droga, jaka do niego prowadzi, wiedzie przez karty staropolskich poematów. Nie jest to zresztą jedyne takie miejsce.