Sztambuchy – podróżne księgi przyjaźni
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Sztambuchy – podróżne księgi przyjaźni Anna Markiewicz
57_strobel dominik zasławski.jpg

Człowiek epoki baroku często opuszczał bezpieczny dwór, by wyruszać w bliższe lub dalsze podróże, a zjawiskiem kulturowym zasługującym na szczególne zainteresowanie były odbywane w XVII i XVIII wieku przez młodych przedstawicieli elit zagraniczne peregrynacje edukacyjne. Fenomen ówczesnych wojaży po wiedzę i doświadczenie – grand tour – pozwalają przybliżyć liczne fascynujące relacje podróżnicze, niezwykle różnorodne źródła odkrywające wielorakie aspekty ówczesnych peregrynacji. Jeszcze przed wyjazdem z rodzinnego dworu w daleką i często niebezpieczną wyprawę „do cudzych krajów” rodzice lub opiekunowie sprawujący pieczę nad młodym szlachcicem sporządzali podróżną instrukcję zawierającą zalecenia dotyczące itinerarium i planowanych nauk, dobre rady, napomnienia wychowawcze i liczne wskazówki odnoszące się do całego wieloletniego nieraz przedsięwzięcia. Podobne instrukcje miały jednak charakter czysto teoretyczny, a wkrótce po opuszczeniu progów rodzinnego domu przez młodego kawalera i jego preceptora następowała rychła konfrontacja wzniosłych, bliskich ideału zaleceń z rzeczywistym przebiegiem podróży. Ogrom barwnych detali odnoszących się do realiów życia codziennego przynosi zazwyczaj korespondencja prowadzona niezwykle regularnie między młodym szlachcicem, guwernerem a rodzicem nadzorującym przebieg podróży oraz jej koszty. Same rachunki oraz inne źródła o charakterze finansowym stanowią także ważny materiał do studiów nad staropolskimi peregrynacjami, nie tylko ich aspektem materialnym, ale również codziennością wojażerów wyruszających ze Lwowa lub Krakowa do dalekiego Paryża, aby nabrać poloru, zwiedzić wspaniałe dwory i prestiżowe akademie oraz wprawić się w sztuce fechtunku, muzyki i tańca. Wśród innych materiałów umożliwiających poznanie zjawiska grand tour warto wspomnieć jeszcze choćby metryki uniwersyteckie, źródła o charakterze administracyjnym i urzędowym oraz liczne druki okolicznościowe z panegirykami opiewającymi chwalebną młodość i młodzieńcze wyprawy późniejszych ministrów i dworskich urzędników. Niewątpliwie najbardziej popularne i znane bywają diariusze zagranicznych podróży, których karty przynoszą urokliwe deskrypcje wspaniałych założeń rezydencjalnych i kunsztownych dzieł sztuki, intrygujących spotkań, a niejednokrotnie i brawurowych przygód. Na tym tle warto wspomnieć jednak jeszcze inne fascynujące źródło odkrywające przed czytelnikami zachwycające detale – barokowe księgi przyjaźni czyli sztambuchy.

Te intrygujące księgi doczekały się szeregu różnorodnych określeń, sztambuch bywa bowiem określany jako między innym liber amicorum, album amicorum, liber memorabilis, thesaurus amicorum, philoteca czy w języku polskim imionnik. Niezmienna pozostaje jednak ich zawartość – do zabieranych w podróż sztambuchów wpisywali się najbliżsi przyjaciele, nauczyciele, napotykani na trasach podróży inni młodzi podróżujący szlachcice, znani uczeni, sławne osobistości całej Europy, a czasem również współtowarzysze podróży. Sam zwyczaj zabierania ze sobą w podróż tych niewielkich książeczek narodził się w środowisku protestanckim, podobne wpisy kolekcjonowała jednak również w czasie podróży katolicka szlachta z terenów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Oprawne w skórę lub pergamin, zdobione dekoracyjnymi, pozłacanymi ornamentami woluminy przynoszą szereg wiadomości o kręgach towarzyskich młodych elit na kolejnych etapach ich zagranicznych wojaży. O ile na obszernych kartach diariuszy odnotowywano opisy miast, dworów i rezydencji, to w prowadzonych przez młodzieńców sztambuchach pozostawał frapujący ślad po nawiązanych w drodze, często przelotnych, znajomościach.

Do albumów przyjaciół trafiały wielojęzyczne okolicznościowe wiersze, pełne serdeczności dedykacje, liczne sentencje moralne i motta, tworząc wspólnie katalog złotych myśli i przyjacielskich zaleceń. Przeglądających dziś podróżne imionniki czytelników zaskakują kunsztowne ryciny, czasem również humorystyczne scenki rodzajowe i rysunki o nierzadko frywolnej treści. Wpisy wieńczyły zazwyczaj olśniewające wspaniałymi barwami i połyskujące złotem herby nowych znajomych. Czasem na karty albumów trafiały nawet konterfekty towarzyszy podróży, czego przykładem może być portret młodego księcia Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła zwanego Sierotką zachowany w sztambuchu Hieronima Kölera, pochodzący z czasów ich studiów w Tybindze.

Księgi przyjaciół z wpisami podróżnych z Rzeczypospolitej Obojga Narodów przetrwały w bibliotekach i archiwach całej Europy, od Londynu po Rzym. Przykładem może być choćby wyjątkowy sztambuch Giovanniego Alto, nietuzinkowego cicerone, członka gwardii papieskiej oprowadzającego po Rzymie przyjezdnych z różnych części kontynentu. Na kartach albumu zachowały się także wpisy jego polskich klientów – Aleksandra Michała i Jerzego Sebastiana Lubomirskich wraz z preceptorem Sebastianem Kokwińskim odwiedzających Rzym kolejno w 1634 i 1636 roku. Swój podpis złożył tam również uwieczniony na wilanowskim portrecie w feerii koronek młody Władysław Dominik Zasławski-Ostrogski, który w latach 30. XVII wieku w czasie edukacyjnego wojażu nawiedził Wieczne Miasto. Na kartach sztambuchów Polaków odbywających podróże po Europie zachowały się także autografy dostojnych władców, znakomitych uczonych i wspaniałych barokowych artystów. Warto wspomnieć choćby albumy przyjaźni polskich szlachciców odwiedzających w 1624 roku Antwerpię wraz z królewiczem Władysławem Zygmuntem Wazą, wpisy w nich złożył sam Peter Paul Rubens, którego pracownię zwiedzili podróżni.

Wzmianki o istnieniu podobnych albumów i samych wpisach przetrwały czasem w innych relacjach podróżniczych. W 1639 roku w typową podróż edukacyjną po Europie pod opieką guwernera Szymona Naruszowicza wyruszył młody Jan Ługowski, jej trasa wiodła przez Wiedeń, Ingolstadt, Innsbruck, Sienę, Rzym, Neapol, Padwę i Bolonię. Młodzieniec w trakcie edukacyjnego wojażu niejednokrotnie wpisywał się do ksiąg zaprzyjaźnionych peregrynantów, o czym świadczą interesujące adnotacje w rachunkach podróży Jasia. Zarejestrowano w nich opłaty ściśle powiązane właśnie z imionnikami, między innymi: „Za malowanie herbu w książkę JMP Dobraczyńskiego” czy „Za herb JMP Madalińskiego w książki Jasiowe”. Podobnie z wpisami do sztambuchów można najprawdopodobniej wiązać rachunki za malowanie herbu młodego Stanisława Lubomirskiego (1583–1649), późniejszego wojewody krakowskiego, który w 1595 roku rozpoczął edukację w Monachium, a następnie odwiedził Włochy, Niderlandy i Francję. Lubomirski opłacił malarza, gdyż „herbu prosił p. Stanisławowego powinny żony książęcia Ferdynanda, od malowania”. Podróżni dostarczali bowiem zwykle wzoru swego herbowego znaku albo udzielali dokładnych wskazówek dotyczących jego formy, a samym odmalowaniem herbu zajmowali się wykwalifikowani rzemieślnicy dysponujący pewną ręką, sprawnie kreślącą ozdobne detale i urocze putta podtrzymujące tarcze herbowe.

Popularność sztambuchów sprawiała, iż wielu szlacheckich podróżnych przezornie przygotowywało się do ewentualnych wpisów zamawiając stosowne druki z przedstawieniem własnego herbu. Ojciec Jana III Sobieskiego, Jakub Sobieski (1591–1646), w czasach młodzieńczej peregrynacji po Europie nie tylko spisywał na kartach swego diariusza wrażenia z odwiedzanych miast, świątyń i dworów, ale zawierał liczne nowe znajomości, czego śladem są także wpisy do albumów przyjaciół. W 1611 roku w drodze z Hiszpanii do Włoch przyszły wojewoda ruski odwiedził Lyon, a podczas pobytu w tym mieście złożył wpis do sztambucha Lucasa Schrekiusa. Datowany na 13 czerwca 1611 roku wpis zawiera dedykację oraz druk z przedstawieniem czteropolowej tarczy herbowej młodego podróżnika zwieńczonej szarfą z napisem „Pro aris et focis” („Za ołtarze i ogniska domowe”). Warto dodać, iż na kartach dziennika Sobieski wzmiankował ogólnikowo ówczesny pobyt w Lyonie, jak pisał zadowolony z gościnnego przyjęcia w tamtejszej stancji: „I przyznać to muszę, żem miał w takiej austerii takiego gospodarza-Niemca, który nas tak szumno i dosyć tanio częstował, jako mi się nigdzie nie trafiło na żadnym miejscu przez wszytek czas peregrynacyi mojej”.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo 

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem