Zwierzyńce nowożytnej Rzeczypospolitej
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Zwierzyńce nowożytnej Rzeczypospolitej Aleksandra Jakóbczyk-Gola
Menażeria

Wydana w 1912 roku trzytomowa praca Gustawa Loisela Histoire des ménageries de l‘Antiquité a nos jours prezentująca historię ogrodów zoologicznych nie pominęła i polskich przykładów. Paryski badacz fauny oglądał wybrane parki podczas swojej podróży po ziemiach polskich. W swej książce opisał współczesne, nowe założenie ogrodowe w Poznaniu, które powstało w 1874 roku, a także te starsze, w Warszawie, Krakowie i Pilawie. Najbardziej interesujące informacje z punktu widzenia kolekcjonowania zwierząt w dawnej Rzeczypospolitej pojawiają się we fragmencie rozdziału piątego tomu II – Les ménageries des Pays Slaves et Scandinaves. Omówione tam zostały jedynie wybrane zwierzyńce założone do końca XVIII wieku włącznie, aczkolwiek dziwi brak największych z tego okresu – chociażby tego pod Zamościem. Francuz wspominał także o popularnej w nowożytnej Rzeczypospolitej hodowli turów i żubrów. Były one, obok niedźwiedzi, najistotniejszymi elementami staropolskich kolekcji zwierząt. Loisel odnotowuje też parki w Białowieży i w Wilanowie.

Czym charakteryzowały się staropolskie ogrody zwierząt? Co różniło je od najważniejszych europejskich wzorców? W polskiej tradycji ogrodniczej zawsze przeważał aspekt utylitarny, który akcentował głównie pożytki gospodarcze, płynące z posiadania roślin czy zwierząt. Rzadziej do głosu dochodził europejski wzorzec kolekcjonowania – posiadania przykładów flory i fauny dla zaspokojenia potrzeb estetycznych. Możliwość ta stała w sprzeczności z przyjętymi kulturowo normami, według których fauna miała dostarczać przede wszystkim pożywienia. W dawnej Polsce lubowano się w polowaniach, które uważano z jednej strony za sposób pozyskiwania jedzenia, z drugiej zaś – za wspaniałą rozrywkę czy sport. Zdecydowanie łatwiej było polować na specjalnie wydzielonych obszarach, gdzie dodatkowo dbano o łowną zwierzynę, dokarmiano ją i stale uzupełniano jej liczebność. Ściganie zwierząt w kniei było uciążliwe i często nie przynosiło pożądanych efektów.

Kurczenie się przestrzeni łowieckich i niesłabnące zamiłowanie możnych do polowań stały się przyczyną zakładania przy królewskich i magnackich rezydencjach rozległych zwierzyńców, w których hodowano grubą zwierzynę: tury, żubry, łosie i jelenie, czasem także dzikie konie. Tereny te ogrodzone były palisadą, co zapobiegało ucieczce zwierząt i ich nadmiernemu rozproszeniu. Poszczególne przestrzenie wydzielane były czasem wodnymi kanałami, aby ograniczyć możliwość przemieszczania się osobników. Miały dać możliwość obserwacji zwierzyny oraz pozwolić na jej rozmnażanie.

Ogrody do polowań realizowały w pełni powszechny w dawnej Rzeczypospolitej paradygmat kulturowy powiązania kwestii utylitarnych i estetycznych. Jako że władcy nie pozyskiwali zamorskich i dalekich terytoriów, nie mieli łatwego dostępu do zwierząt pochodzących z innych kontynentów. Słynne menażerie powstawały jednak w sąsiedztwie Rzeczypospolitej. Były to miejsca, które służyły do podziwiania zgromadzonych tam okazów, a nie do polowań. Dobrym przykładem są ogrody cesarza Maksymiliana I – w uzupełnianiu prezentowanych tam gatunków pomocna była kolonialna polityka Habsburgów.

Mimo tych różnic, w okresie panowania w Rzeczypospolitej dynastii Jagiellonów wyraźnie zaczęto asymilować tendencje charakterystyczne dla krajów zachodnioeuropejskich. Rozwinęła się wówczas kultura dworska, której elementy zaczerpnięte zostały z obcych obyczajów, również za sprawą przybyłych wpływowych osób – polityków, dyplomatów, poetów i artystów. Przynieśli oni powiew zmian, także w zakresie stosunku do przyrody i dzikich zwierząt.

Na polskich ziemiach powstały wtedy pierwsze zwierzyńce. W rachunkach Jadwigi i Władysława Jagiełły z lat 1388-1420 znajduje się informacja o utrzymywaniu dozorcy królewskiego ogrodu zwierząt. Największy park królewski znajdował się w Niepołomicach. Był to ogrodzony wycinek puszczy, gdzie trzymano gatunki łowne. Zamek wzniósł tam jeszcze Kazimierz Wielki i przeznaczył go na myśliwski dwór. Z inspiracji Bony odnowiono i rozbudowano rezydencję, a królowa dopilnowała, aby powstały tam także ogrody we włoskim stylu – reprezentacyjne i geometryczne. To właśnie za nimi rozciągała się owa puszcza, gdzie spotkać można było żubry, łosie, jelenie i zające. W Niepołomicach bardzo często bywali także Zygmunt August i Barbara Radziwiłłówna. Monarcha spędzał niekiedy wiele miesięcy na łowach, najczęściej na grubego zwierza – tura lub żubra.

Jeszcze jednym terenem łowieckim założonym przez Jagiellonów był Ujazdów, gdzie dla Anny Jagiellonki powstała około 1575 roku drewniana manierystyczna willa. Królowa doceniła malowniczość skarpy wiślanej, a także wykorzystała ukształtowanie terenu, złożone jakby z dwóch tarasów. Na dolnym rozplanowany został ogród z altanką, a także obszary przeznaczone dla zwierząt, wydzielone ogrodzeniem, natomiast dwór został usytuowany w górnej partii wzniesienia. Był on rozbudowywany, a jego wygląd dostosowywany do zmieniających się trendów w architekturze ogrodowej przez kolejnych władców z dynastii Wazów, a także następnych elekcyjnych monarchów Rzeczypospolitej – zwłaszcza Sasów.

Za Jagiellonów pojawiły się także pierwsze, choć mniej liczne, menażerie. Z roku 1406 zachował się w kancelarii Władysława Jagiełły list Rady miasta Florencji z informacją, że do Krakowa wysłane zostały dwa lwy. W korespondencji znajdowały się także wskazówki dotyczące opieki nad nimi, pomocne przy ich prawidłowym wzroście i rozmnażaniu. Zakładano, że para ta pozwoli stworzyć w niedługim czasie całą hodowlę. Tak też się stało. Pochodzące ze słynnej wówczas na całą Europę florenckiej lwiarni dwa wielkie koty a później ich potomstwo przez cały okres jagielloński znajdowały się w kolekcji królewskiej. Początkowo zamieszkały w Krakowie na Zamku Wawelskim, w pobliżu baszty Lubranki, a później w osobnym budynku nazwanym Rabsztynem.

Kolejnymi zwierzętami egzotycznymi popularnymi wśród przedstawicieli dynastii Jagiellońskiej były papugi. Handlem najrzadszymi gatunkami tych ptaków zajmowali się Habsburgowie, szczególnie po objęciu przez nich portugalskiego tronu, do którego należała wówczas także Brazylia, określana jako „kraj pełen papug”. Własną ptaszarnię miała na Wawelu królowa Bona, a w jednej z wież tego zamku utrzymywała niewielką kolekcję innych dzikich zwierząt.

Wydaje się, że pierwsza polska menażeria została założona właśnie na Wawelu. Był to jedynie niewielki fragment ogrodów w typie włoskim, jakie rozciągały się na zboczach wzgórza. Wiemy już, że zamieszkiwały ją lwy. W 1510 roku niejaki Jakub Włoch miał zajmować się wyżywieniem lamparta, a zatem i to zwierzę można było tam podziwiać. Jeszcze jeden ogród ze zwierzętami miał w Wilnie Zygmunt August. Hodowano tam lwy, papugi, ptaki egzotyczne i niedźwiedzie, a także wielbłądy.

Wraz z rozwojem w Europie kultury kolekcjonowania zwierząt i w Polsce coraz częściej tworzono ogrody, aby móc podziwiać niezwykłe gatunki, podglądać ich zwyczaje i cieszyć się osobliwościami świata rodzimej i obcej fauny. Często te pierwsze polskie menażerie tworzone były chaotycznie, bez bardziej szczegółowych planów. Myślenie o architekturze ogrodu zwierząt pojawiało się w Polsce stopniowo począwszy od XVIII wieku. Wczesne ogrody cechował nieporządek i brak całościowego spojrzenia, wedle którego przestrzeń do eksponowania zwierząt mogłaby stanowić jedną z ciekawych dominant założenia

Kolejne królewskie zwierzyńce tworzyli w Polsce Wazowie. Deniwelacja skarpy wiślanej dawała dogodną perspektywę do założeń krajobrazowych, dlatego wiele mniejszych miejskich ogrodów zwierząt powstawało właśnie w sąsiedztwie rzeki. Stworzono wtedy Bażantarnię, Królikarnię, Solec, Kępę czy Marymont, nazwany tak później na cześć Marii Kazimiery. Najbardziej znaną menażerię założono w okolicy dzisiejszego Pałacu Kazimierzowskiego – obok siedziby monarszej w Villa Regia. Zgromadzone tam zwierzęta pochodziły najprawdopodobniej z darów lub okazjonalnych zakupów. Wazowie trzymali głównie ptaki – żurawie, łabędzie, wiele gatunków śpiewających oraz ssaki kopytne: jelenie i daniele. Zygmunt III kolekcjonował także faunę w parkach do polowań. W latach 1624-1636 w Ujazdowie w miejscu willi Anny Jagiellonki powstał wspaniały pałac królewski. W tym czasie zwierzyniec zajmował niewielki obszar dolnego tarasu poniżej budynku.

Poza zwierzyńcem w Ujazdowie i menażerią na skarpie wiślanej, Wazowie mieli inne ogrody zwierząt. Wciąż z zamiłowaniem polowali w Niepołomicach. Wśród dóbr polskich monarchów znalazł się także pałac myśliwski w Nieporęcie. Jan Kazimierz upodobał sobie szczególnie to miejsce i nazywał swoim Tusculanum, w nawiązaniu do modnej dzielnicy Rzymu, gdzie możni starożytnego świata wznosili letnie rezydencje.

Wielkim miłośnikiem i kolekcjonerem zwierząt był Jan III Sobieski. W czasie swoich licznych podróży udało mu się zobaczyć wiele egzotycznych gatunków: strusia i papugę w trakcie kampanii wiedeńskiej, a w zdewastowanej przez Turków menażerii Habsburgów w Neugebäude znalazł głodną i schorowaną lwicę. Miał też oswojoną wydrę, którą otrzymał od Jana Chryzostoma Paska. Sobieski jako młody kilkunastoletni człowiek wraz bratem Markiem, zgodnie z wola ojca, udał się w podróż po Europie Zachodniej. Obaj widzieli wówczas interesujące zwierzęta, np. koty morskie (koczkodany) i wiele gatunków ptaków (sępa, ptactwo morskie i indyjskie, strusia, pelikana), a także lamparta. W zwierzyńcu Richelieu oglądali jelenie i zdziczałe krowy, a u aptekarza w Montpellier obserwowali skóry wielu gadów: krokodyla, jaszczurek, domniemanego bazyliszka czy salamandry. Z kolei w Amsterdamie podziwiali nawet, tak charakterystyczne dla kolekcji habsburskich, cywety (które zwali zybetami). Wiemy, że w zwierzyńcu ujazdowskim Jan Sobieski trzymał później kazuara. Nie dziwi więc, że we wschodniej części rezydencji wilanowskiej założył ogród, w którym odwiedzający spotykali wylegujące się wilki i niedźwiedzie. W Wilanowie istniała też ptaszarnia, która przede wszystkim zaopatrywała króla w drapieżne gatunki używane w trakcie łowów. Dla Sobieskiego istotne było jednak nie tylko samo polowanie, lecz również możliwość podglądania zwierząt, ich obyczajów i ich piękna.

W rezydencji w Żółkwi, która była w jego posiadaniu od lat 60. XVII wieku, Sobieski hodował daniele. Za zamkiem usytuowano regularny parterowy ogród, umieszczony na dwóch tarasach. Za nim z kolei znajdowała się rzeka Świnia oraz staw, ponad którymi przerzucony był pomost wiodący do zwierzyńca. Teren ten, podpisany jako Thiergarten, widoczny jest na mapie topograficznej Galicji i Lodomerii z lat 1779-1783, wykonanej przez Friedricha von Miega.

Także syn Jana III, Jakub Ludwik Sobieski interesował się zwierzętami. Ze swojej wyprawy do Wrocławia i Lipska w 1693 roku przywiózł do Żółkwi kilka przykładów fauny afrykańskiej i europejskiej – papugę zwaną papichą oraz małpy, po czym zademonstrował je zebranym, co odnotował kronikarz króla Sobieskiego – Kazimierz Sarnecki. Sprowadzanie zwierząt z dalekich podróży było modnym w owym czasie zwyczajem. Kupowano je, a następnie próbowano hodować we własnych dworach i pałacach. Często miały także służyć jako kosztowny i elegancki prezent.

Obok wspomnianych mniejszych zwierzyńców związanych bezpośrednio z rezydencją królewską lub magnacką, powstających zwłaszcza na skarpie wiślanej, w okresie nowożytnym zakładano także wielkie zwierzyńce liczące tysiące hektarów. Często wytyczano je w znajdujących się w ramach włości puszczach. Do najbardziej znanych należały te koło wspominanych już Niepołomic, ale też Zamościa, Zatoru, Rudnik czy wreszcie położonych niedaleko Częstochowy Krzepic.

Wśród nich wyróżniał się zwierzyniec założony dla rodziny Zamoyskich. Zajmował on las nie opodal Zamościa między osadami Obrocz i Wywłoczka,. Dziś znajduje się tu miasteczko Zwierzyniec. Park ten powstał około 1593 roku. Wybrany fragment puszczy został ogrodzony czteromilowym parkanem (czyli o długości około 30 kilometrów). Ozdobą tego miejsca był drewniany dwór myśliwski, wzniesiony według projektu samego hetmana Jana Zamoyskiego. W zwierzyńcu zgromadzono liczne gatunki zwierząt: sarny, jelenie, łosie, daniele, żubry, dziki i konie leśne. Służyły one raczej do prezentacji bogactwa lasów ordynata, niż jako zasoby łowieckie.

Połowa XVII wieku przyniosła gwałtowny rozwój polskich zwierzyńców. Poszczególne rodziny szlacheckie prześcigały się w ich niezwykłości. Przedstawiciele każdej z nich starali się współzawodniczyć, stawiając na szali prestiż swojego rodu. Wraz z budową nowych rezydencji mnożyły się parki do polowań w całej Polsce. Z kolei te już istniejące rozszerzano: Rembielice, Natolin, Rzeszów, Wiśnicz, Laszki Murowane, Zator, Żółkiew, Wolborz, Wojutycze, Radziejowice, Jaworów, Ożomla, Smolarz, Biała Podlaska, Nieśwież. W następnym stuleciu liczba ogrodów zwierząt wzrosła o kilkadziesiąt, czyli mniej więcej dwukrotnie.

Skąd tak wielka popularność zwierzyńców w XVII wieku? Zmieniły one wtedy swoją specyfikę, większy nacisk zaczęto kłaść na obserwację zwierząt, przez co stały się bliższe menażeriom. Urządzano specjalne paśniki i wodopoje, które gromadziły całe stada, aby można było oddawać się podglądaniu naturalnych zachowań fauny. Coraz częściej w parkach zaczęły pojawiać się egzotyczne zwierzęta. Wskazuje to na traktowanie ich w szerszej perspektywie, związanej z poszukiwaniem piękna krajobrazu i estetycznym wyczuciem przestrzeni. Rzadziej używano już wtedy na mapach i planach terminu Tiergarten, a coraz częściej – Tierpark lub deer park.

U schyłku epoki nowożytnej powstawało coraz więcej dworskich i szlacheckich zwierzyńców, również bażantarni, często w okolicach Warszawy – w Mokotowie, Natolinie, Otwocku, ale także w Bodzentynie, Choroszczy, Białymstoku, Nieświeżu, Białej Podlaskiej czy w Wolborzu. Obok tradycyjnych, rozległych krajobrazowych parków przeznaczonych do polowań, coraz częściej pojawiały się wędrowne menażerie czy cyrki, a zwierzęta służyły za przeciwników na arenie. Takie widowiska odbywały się w Warszawie w amfiteatrze przy zbiegu ulic Chmielnej i Brackiej. Zwane były hecami i od nich przejął nazwę budynek, który powstał około 1782 roku. Obiekt wykorzystywany był przede wszystkim jako cyrk, ale przez większość swojego funkcjonowania stanowił scenę okrutnych walk. Do największych i najokrutniejszych morderców fauny należał król August III. Jego polowania przypominały rzezie. Zwierzęta zwożone były z puszcz litewskich w klatkach, a następnie wypuszczane. Ukryci w zaroślach lub – częściej – w bezpiecznych altanach myśliwi strzelali do nich. W trakcie takich krwawych rozrywek zabijano nawet kilkaset sztuk.

Nie tylko August III uskuteczniał tego typu praktyki. W wielu rezydencjach magnackich prześcigano się w konstruowaniu coraz zmyślniejszych maszyn i różnych rozwiązań ogrodowych i inżynieryjnych, które czyniły polowania łatwiejszymi, a zwierzynę skazywały właściwie na pewną śmierć. W zwierzyńcu w Choroszczy popularną rozrywką był tak zwany „strzał w lot” – czyli strzał do zwierzęcia, które zrzucane było do wody z drewnianej rampy znajdującej się na wysokości korony drzew.

Okres saski przyniósł jednak polskim zwierzyńcom nie tylko doświadczenie okrutnej rozrywki. Stały się one również wysublimowanymi pod względem estetycznym obiektami architektury. W Rzeczypospolitej późno bowiem zaadaptowano rozwiązania stosowane w Wersalu, który doceniał nie tylko obiekty fauny w nim eksponowane, lecz również ich oprawę. Zwiedzający zatapiali się tam w skomplikowane architektoniczne układy ścieżek i symetryczne kompozycje wybiegów dla zwierząt, tworzone według matematycznych i optycznych zasad. Plany do tych założeń tworzyli najwięksi architekci XVIII wieku. Dzięki wielu zabiegom artystycznym zakładane w Rzeczypospolitej zwierzyńce stały się nowymi ośrodkami, gdzie kultura mogła nie tyle spotkać się z naturą, co ją całkowicie poskromić, narzucając jej swoje nowe zasady.

Do takich ogrodów zwierząt należały konstruowane w XVIII wieku parki oparte na dwóch wyrazistych promienistych planach architektonicznych – wachlarzu (éventail) i gwieździe (étoile). Popularny w całej Europie w XVIII wieku układ gwiaździsty konstruowany był wokół centralnie wzniesionej rezydencji, od której rozchodziły się radialnie aleje parkowe. Założenia wachlarzowe są skromniejsze i zredukowane jedynie do kilku alei, które także prowadziły do najistotniejszego w całym układzie kompozycyjnym pałacu. Wiązało się to z adaptacją nowych założeń ogrodowych, projektowanych przez wersalskich architektów: André Le Nôtre’a i jego ucznia Jeana-Baptiste’a Alexandre’a Le Blonda. Ich plany zrealizował nie tylko Ludwik XIV, ale także Piotr I w swojej rezydencji w Peterhofie. Wykorzystywano w nich iluzję optyczną i zjawisko fałszywej perspektywy, dzięki czemu zwiedzającym wydawało się, że ogród jest większy niż w rzeczywistości. Takie rozwiązania da się zaobserwować w Wolbromiu, gdzie pałac, ogród i zwierzyniec stanowiły jedną przestrzenną kompozycję.

Układy wachlarzowe stosowano też w zwierzyńcach warszawskich na skarpie wiślanej, wznoszonych w czasach saskich. Znaną realizacją tego typu miała być kolejna przebudowa Ujazdowa dokonana przez Augusta II. Udało się jedynie wytyczyć w latach 1717-1725 kanał zwany Królewskim lub Piaseczyńskim między skarpą a Wisłą. Drugą kompozycją wachlarzową, która opracowana została dla tego samego króla, była natolińska Bażantarnia. W 1730 roku wzniesiono w niej budowlę ogrodową – pałacyk, który stał się nowym centrum kompozycji. Od jego półokrągłego dziedzińca poprowadzono siedem alei.

Aktywność architektoniczna Sasów objęła także odcinek północny skarpy wiślanej. August II przejął Marymont – rezydencję, którą w latach 1693-1696 zaprojektował dla Marii Kazimiery Tylman van Gameren. Jeszcze bardziej na północ wysunięte były Młociny Henryka Brühla, urządzone w latach 1752-1763 dla potrzeb saskiego ministra przez Johanna Friedricha Knöbla. Wszystkie te parki charakteryzuje starsza i bardziej popularna forma architektoniczna niż gwiaździsta lub wachlarzowa – rozległe i swobodne założenie krajobrazowe. W nich także gromadzono zwierzęta.

Najsłynniejszym zwierzyńcem na planie gwiazdy była Alba, wytyczona pod Nieświeżem przez Michała Kazimierza Radziwiłła „Rybeńkę” w latach 1755-1758. Pracami kierował architekt Jan Hill. Idea architektoniczna tego parku koncentrowała się na centralnie położonej altanie, od której biegło osiem alei wytyczonych w brzozowym lesie. Teren ten służył do polowań na łosie i do obserwacji tych zwierząt. Przekształcenie parku nastąpiło w latach 1780-1785 z inicjatywy syna „Rybeńki” – Karola Stanisława „Panie Kochanku”. Leśne ścieżki zostały zamienione na kanały, które wiodły do okrągłego basenu z wyspą pośrodku. Na niej wzniesiono altanę według pomysłu samego Radziwiłła i projektu architekta Leona Lutnickiego. Zwierzyniec zajmował co najmniej kilkaset hektarów i mieszkało w nim ponad sto różnych gatunków zwierząt.

Inny typ założeń ogrodowych, wciąż jednak pozostających w kręgu wyrafinowanych koncepcji architektonicznych operujących złudzeniami optycznymi, prezentowały te w posiadłościach Branickich. Można je nazwać ogrodami zwierciadlanymi, ponieważ chętnie i często wykorzystywały wodę jako narzędzie pozwalające na zwielokrotnianie widoku. Najsłynniejszą rezydencją był Białystok. Lata 1709-1771 to okres świetności pałacu za czasów rządów Jana Klemensa Branickiego. Wtedy to powstał zasadniczy program ideowy zespołu ogrodowego. W parku można było wyróżnić dwie części. Górna, zwana salonem, przylegała do rezydencji i była podzielona szpalerami drzew na osobne kwatery. W dolnej, z teatrem na osi pałacu, znajdowały się dwa osobne zwierzyńce: dla jeleni i danieli. Zamykające całe założenie rzeka i jej rozlewisko spełniały funkcję lustra.

Koniec XVIII wieku przyniósł w całej Europie kolejny zwrot w kwestii prezentowania zwierząt. Zaczęły wtedy powstawać pierwsze ogrody zoologiczne we współczesnym rozumieniu i do głosu coraz wyraźniej dochodziły potrzeby naukowe i edukacyjne, jakie mogły zaspokoić takie miejsca. Rozwój nauk przyrodniczych nie ominął także Polski. Paryski Jardin des Plantes i jego kolekcja zwierząt, którą umieścił w botanicznym ogrodzie Jacques-Henri Bernardin de Saint-Pierre, stały się inspiracją dla pierwszych polskich muzeów historii naturalnej, które początkowo zakładano w prywatnych posiadłościach, gabinetach dworów i pałaców oraz w niewielkich menażeriach. Na terenie Rzeczypospolitej długo jednak trzeba było czekać na prawdziwy ogród zoologiczny. Pierwszy powstał w Podhorcach w 1833 roku, a założył go Stanisław Konstanty Pietruski, polski zoolog i biolog, badacz fauny Karpat. Sam prowadził zresztą prywatne zoo do celów badawczych, które niestety spłonęło w 1848 roku. Najstarsze publiczne ogrody zoologiczne na terenie dzisiejszej Polski powstały we Wrocławiu (1865) i w Poznaniu (1874).


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo 

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem