PL EN
Unia Europejska
Unia Europejska
nieslyszacy
PL EN
Unia Europejska
Unia Europejska

Baba I: broda neapolitańska

Hiszpan Jusepe de Ribera namalował dziwną babę, my mamy babę polską, drożdżową i jest ona o wiele smaczniejsza.

Niech tu trochę będzie o babach, choć po prawdzie trudno w naszej epoce znaleźć nadmierną liczbę geniuszek (dobrze mówię po nowemu, co nie?) z pędzlem w ręku, choć była jakaś tam Rosalba i nie tylko. Ale daleko lepsza była (pardon – był) Ribera, Ribera Jusepe. Hiszpan, choć nie tylko. Ci, którzy liznęli dzieje malarstwa małym lizem, przedstawiają sobie zapewne, że był to Hiszpan kompletny, patentowany i okrutny, bo skoro Francuz jest namiętny, Włoch przebiegły, Anglik zimny, Polak mądry, a Rosjanin szkoda gadać, to okrutny jest Hiszpan. Poniekąd wynika to z jego obrazów, na których krew aortalna leje się z męczenników ciurkiem, a ich powykręcane stawy skrzypią podczas tortur jak liny okrętowe na flagowym okręcie Kolumba „Santa María”. Naturalnie, podczas burzy.  Tymczasem, przynajmniej tak się zdaje, Ribera był człek porządny, a Hiszpan niedoskonały, gdyż po trosze neapolitańczyk.

Wielki ten mąż urodził się był w Hiszpanii, w jakiejś zabitej deskami dziurze pod Walencją, lecz prędko – co u malarzy zwyczajne – wywiało go do Włoch, bawił między innymi w Bolonii i w Parmie.  Przy okazji przypominam, że Bolonia to nie tylko ojczyzna słynnego sosu, ale też wielkiej szkoły malarskiej powstałej pod dowództwem braci Carracci, a Parma to nie tylko ojczyzna równie sławnej szynki, ale też genialnych malarzy, Correggia i Parmigianina, którego Rosjanie nazywają Parmiezan. Nieco trąci serem.

W roku 1616, a więc u progu własnego ćwierćwiecza, Ribera przeprowadził się był na stałe do Neapolu i tam rozkwitł na dobre. Powiadają, że pewnego słonecznego dnia, jakich tam wiele wystawił był obraz na ulicę – aby ów wysechł. Jak znam życie, w Polsce by coś domalowali. A tam, jakoś nie, jakkolwiek uważa się, że neapolitański popolino, ze swoimi lazzaroni wielce jest skory do wszelkich głupot. Ale tłumek zrobił się niemały, co wpadło w oko promenującemu akurat po ulicach księciu, gdyż ówcześnie książęta właściwie bez przerwy przechadzali się ulicami swych miast, zapewne ze względów bezpieczeństwa. Ochrona kułakami rozepchnęła tłum i książę znalazł się w obliczu obrazu Ribery – i zachwycił się wielce. Było to „Męczeństwo św. Bartłomieja”. Od tej chwili już nigdy nie brakło naszemu malarzowi książęcej hojności.

Mijały lata, minęło ich nawet niemało, gdyż piętnaście, bo tyle trzeba było czekać nim do Neapolu zawitała niejaka Magdalena Ventura, sprowadzona – jak się zdaje – przez księcia Alcalá. Niby nic wielkiego: nazwisko chyba dość pospolite, które na język polski tłumaczy się jako „Szczęsna”. Ven ventura, ven y dura, jak – według nieśmiertelnego Liona Feuchtwangera – lubił sobie rzec Francisco Goya (y Lucientes). „Przyjdź szczęście, przyjdź i trwaj”. Niby wszystko OK, problem w tym, że pomieniona Magdalena chyba w ogóle szczęśliwa nie była. Widomo, że kobiety zakochują się przez uszy (tu bardziej czułem swe szanse), mężczyźni przez oczy. Znaczy to mniej więcej tyle, że mężczyzna powinien być mądry (a przynajmniej wymowny), a kobieta ładna. Dobrze też, gdy młoda. No i naturalnie, ta cała Magdalena ładna nie była. Właściwie to była brzydka. Przede wszystkim dlatego, że miała brodę. I taką właśnie postarzałą i brodatą wyobraził mistrz Jusepe. Nawet się podpisał – Josephus de Ribera Hispanus.

Wygląda strasznie, tzn. obrzydliwie. Rysy Magdalena ma surowe, do nagiej piesi tuli dziecko, obok figuruje chudy gość z wielkimi wąsami – musowo książę  Alcalá. W prawym (bądź lewym, w zależności, czy na nią spoglądamy, czy ona spogląda na nas) znajduje się jakieś kamienne coś, powiadają, że stela z napisem po łacinie „oto wielki cud natury”. Ogromnie to niesmaczne, miał mistrz oko do paskudztwa.

No, ale co mistrz to mistrz, bo wszelkie znaki na niebie i ziemi (znaki, bo całkowitej pewności nie mam, bo obraz w Toledo) wskazują, że mamy tu do czynienia z arcydziełem. Nieomylność rysunku, cudne zestrojenie kolorystyczne, w ogóle nie ma mowy. Jeśli ktoś powie inaczej, to z pewnością ma pusty łeb. Ale czy można do woli delektować się urokami formy, jeśli treść jest radykalnie obrzydliwa? Zresztą niekoniecznie radykalnie, za to dzieło Ribery radykalnie stawia konieczne pytanie o udział tego, co przedstawione w naszym odbiorze sztuki – i o jego stopień. To ważne pytanie w naszych rozmyślaniach o sztuce. Po prawdzie – najważniejsze. Dixi i baba z wozu.

2016-07-26
koszulka_dejaniry_logo.jpg

Nos

Rzecz naturalna, że jakaś tam przygarść moich „barokowych” felietonów traktuje o Francji, gdyż kraj ten w pewnej chwili zrównuje się w barokowych konkurencjach z Włochami, a nawet zdaje się wysuwać na czoło.

koszulka_dejaniry_logo.jpg

Drużyna się nie zagina

Z okazji mistrzostw Europy w futbolu naród nasz prawowierny ogarnęła czasowa wariacja. Mnie też (...). Ułóżmy więc barokową reprezentację Polski.

koszulka_dejaniry_logo.jpg

Nie warkocz, Bereniko

Jakiś czas temu wilanowskie muzeum wydało miłą książeczkę. Dominika Walawender-Musz i Artur Janda opisują w niej „Mysterium Cosmograficum króla Jana”, a David Harkley i Magdalena Gutowska „Miłość w gwiazdach zapisaną”, co nie może być całkowicie oderwane od uczucia Jana i Marysieńki.

koszulka_dejaniry_logo.jpg

Kawaler komplementu

Wielki artysta Gianlorenzo Bernini był nie mniejszym pochlebcą.

koszulka_dejaniry_logo.jpg

Zamach w Vaux, czyli o przyprawianiu gęby

Kilka razy pisałem pod tym nagłówkiem o d’Artagnanie, ale to przecież najsłynniejszy bohater epoki baroku, co więcej, ten facet nie …

Biuletyn Informacji Publicznej Biuletyn Informacji Publicznej

Muzeum w Internecie

Organizator

Partnerzy

Sponsorzy

Idea & Design
Copyright © Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem